Święta, zwłaszcza Boże Narodzenie, kojarzą się z tradycją. Nasza tradycja polega na tym, że co roku przygotowujemy inne potrawy, które wprawdzie przypominają tradycyjne potrawy wigilijne, różnią się jednak formą i składem. W tym roku zamiast uszek z kapustą i grzybami przygotujemy 2 rodzaje ravioli z farszem z koziego sera i cytryny oraz z czerwonej kapusty z serem ricotta. Ciasto adekwatnie do farszu bedzie miało kolor żółty i czerwony dzięki dodaniu kurkumy i soku z buraków.
- 400 g mąki pszennej typ 405 lub typ 00
- 4 jajka
- szczypta soli
- 0,5 łyżeczki kurkumy (do ravioli z kozim serem)
- 2,5 łyżki soku z buraków (do ravioli z czerwoną kapustą)
Farsz serowo-cytrynowy:
- 1 ekologiczna cytryna
- 300 g śmietankowego koziego sera
- 100 g startego parmezanu
- 1 ząbek czosnku
- 1 żółtko
- 30 g panko lub bułki tartej
- sól, pieprz
Farsz z czerwonej kapusty i sera ricotta:
- 300 g gotowanej czerwonej kapusty
- 200 g ricotty
- 50 g parmezanu
- sól, pieprz
Masło:
- 1 duża kostka masła
- kilka gałązek tymianku
- kilka listków szałwii
- sól morska
- pieprz
- świeżo starty parmezan
- oliwa z oliwek
Czerwona kapuste poszatkowac i ugotowac do miekkosci.
Podzielic skladniki na ciasto i umiescic w osobnych miseczkach. Dodac kurkume do jednej miski, a sok z buraków do drugiej. Obydwa ciasta dobrze zagniesc, najlepiej za pomoca robota kuchennego, poniewaz ciasto jest bardzo twarde. Poza tym zalecam uzywac rekawiczek, poniewaz kurkuma i sok z buraków mocno plamia. Czerwonawe ciasto jest pózniej nadziewane czerwona kapusta, a zólte ciasto kozim serem smietankowym. Zawinac kazde ciasto w pergamin lub folie i wstawic do lodówki na co najmniej 1 godzine.
Ugotowana kapuste odsaczyc i wycisnac pozostaly plyn. Umiescic w blenderze razem z ricotta i parmezanem i zmiksowac do uzyskania kremowej konsystencji. Doprawic sola i pieprzem.
Dokladnie umyc cytryne i zetrzec skórke. Kozi ser przelozyc do miski i dokladnie wymieszac ze skórka z cytryny, rozgniecionym czosnkiem i pozostalymi skladnikami. Doprawic sola i pieprzem.
Ciasto podzielic na porcje i za pomocą maszynki do makaronu walkowac na najszerszych obrotach i kontynuowac kilka razy, az ciasto bedzie gladkie. Nastepnie zmniejszyc odleglosc miedzy walkami i rozwalkowac ciasto na cienki arkusz.
Posypac powierzchnie robocza odrobina maki, ulozyc na niej platy ciasta i podzielic każdy na srodku. Ulozyc farsz w malych kupkach na jednej polowie (mase serowa na czesci zóltej, nadzienie z czerwonej kapusty na czesci czerwonej). Najlepiej zrobic to lyzeczka lub rekawen cukierniczym. Pozostawic wystarczajaca przestrzen miedzy farszem, aby pozostala krawedz konieczna do uszczelnienia. Brzegi ciasta bardzo delikatnie posmarowac niewielka iloscia wody za pomoca pedzelka. Umiescic drugi arkusz ciasta na wierzchu i dobrze docisnac. Nastepnie wyciac ravioli z wystarczajacym marginesem. Najlepiej zrobic to za pomoca kólka do ciecia ciasta lub pizzy.
To samo powtórzyc z ravioli z serowym farszem. Gotowe ravioli oprószyc odrobina maki, aby sie nie kleily. Podgrzac osolona wode i gotowac w niej ravioli maksymalnie 4-6 minut.
Na patelni rozgrzac maslo, dodac listki szalwii i galazki tymianku i posolic. Wyjac ravioli z wrzacej wody, krótko odcedzic, przelozyc na patelnie i krótko podsmazyc na masle. Ulozyc ravioli na talerzach i posypac swiezym startym parmezanem oraz platkami soli morskiej i skropic oliwa z oliwek.
Jedna i druga wersja pobudza moje kubki smakowe do pracy :D
OdpowiedzUsuńCudowne i przepyszne ravioli <3
Zdrowych, wesołych i pełnych ciepła Świąt! ❤️🎄
Serdecznie pozdrawiam :)
Dziekuje :) Ravioli zostalo po próbnym jedzeniu zaakceptowane przez rodzine :)
UsuńWesolych Swiat i serdeczne pozdrowienia.
Kochana Marylko! Przepraszam, że nie zdążyłam przed świętami, ale bardzo dużo się działo (już sama podróż tutaj jest wyzwaniem). Ale jeszcze na życzenia noworoczne się "załapię" (wyjeżdżamy jutro do Polski). Co do ravioli to kolory mnie zachwyciły, smak zapewne jest wyborny, ale moi ortodoksi na pewno nie zgodziliby się, bym zmieniła cokolwiek na wigilijnym stole. Nawet ziemniaki musiałam przywieźć z Polski, żeby smak był dokładnie taki, jak zawsze :-)
OdpowiedzUsuńKochana Marzyniu, u mnie to trwalo troche dluzej, bo w ostatniej chwili zdecydowalismy sie jednak znowu poleciec co NYC na swieta, w dodatku z cala rodzina, wiec bylo troche zamieszania. Tam jednak swieta trwaja tylko jeden dzien - 25 grudnia, wiec juz nastepnego dnia wybralismy sie na poszukiwanie sniegu. Syn ze swoja dziewczyna musial wraca do pracy, wiec reszte dni i Nowy Rok spedzilismy bardzo "przytulnie" :)
UsuńOrtodoksyjnych tradycjonalistów trzeba wychowac, w razie potrzeby nawet szantazem, gdyz nagla zmiana jakiejs sytuacji moze sie dla nich skonczyc smiercia glodowa :)) Poza tym nie wiedza, ile traca nie otwierajac sie na nowe doswiadczenia i smaki. Usciski.
Wiesz, czasami mam wrażenie, że te stare już konie specjalnie proszą zawsze o takusieńkie same potrawy jak w dzieciństwie, żeby się poczuć u "Mame" jak 15 lat temu... Na święta wielkanocne wywalczyłam, ze co rok robimy coś nowego, bo Martik ma pole do popisu w dekorowaniu. Ale Boże Narodzenie ma wzorzec jak w SEvres i nic nie zmieniamy :-DD Ja bardzo wielu potraw nawet nie jadłam, chociaż byłam w wielu krajach Europy i ciekawią mnie nowe smaki. Nie mam też oporów przed prawie żadnym jedzeniem (do dziś jestem dumna z siebie, że zjadłam w Hiszpanii bycze jądra), ale po prostu nie było mnie stać na wiele smakołyków. Kiedy w Słowenii coś dają dziwnego na stół to zawsze kosztuję (chociażby po to, by Swatowej nie robić przykrości), ale przyznam szczerze, że niektóre rzeczy nie urywają... Np. zupa z kiszonej rzepy jest - delikatnie mówiąc - niesmaczna. Martik jako młoda osoba jest bardziej asertywna i po prostu odmawia (zresztą tylko w niedzielę jedzą obiady z rodzicami, w tygodniu Marta gotuje mężowi po polsku, a w czwartki - kiedy Matka wyjeżdża - także pozostałym domownikom). Wyobraź sobie, że wtedy baaardzo często, niby to przypadkiem, przychodzą najróżniejsze osoby, aby chociaż skosztować polskich przysmaków :-) Buzia!
OdpowiedzUsuńJa od dziecka jem na Wigile tylko salatke jarzynowa i rybe po grecku (jesli akurat jest) i popijam kompotem z suszonych owoców. Pozostale dania wigilijne mi po prostu nie smakuja i ngdy nie mialam oporów powiedziec, ze to nie moje smaki. Uwazam, ze z uprzejmosci mozna przyjac prezent, który nam sie nie podoba, ale nigdy nie powinno sie jesc niczego, na co nie mamy ochoty, albo nam nie smakuje. To jest w pewnym sensie marnowanie jedzenia i cudzej pracy, a nikogo chyba nie zadowoli nieszczerosc. Jestem wprawdzie bardzo otwarta na rózne kuchnie, ale sa rzeczy, których bym nie wziela do ust, dlatego podziwiam Cie za te bycze jadra:) Dla mnie tradycja, to trzymanie sie pewnych wzorców, ale nie powielanie ich co roku. Modyfikuje zawsze potrawy i to jest dla mnie prawdziwa przyjemnosc, a moi domownicy ciesza sie, ze nigdy nie jest nudno. U mnie w domu jedynie mój tata byl kiedys tradycjonalista, ale tylko do czasu. Nauczyl sie tolerowac nowe potrawy albo nowe wersje starych, gdyz wiedzial, ze wszystko, co mama ugotuje bedzie smaczne. Czesto w nagrode dostawal jego ulubiony kapusniak, wiec nigdy nie poczul sie pokrzywdzony :)) Usciski.
Usuń