10 listopada 2018

Świąteczna herbata ze skórek jabłek

Odkąd wiem jak smaczna i zdrowa jest herbata ze skórek jabłek (suszonych lub świeżych), nigdy ich nie wyrzucam po obraniu, robię z nich herbatę. Oczywiście funkcjonuje to tylko z jabłkami ekologicznymi - nie z woskowanymi z supermarketu. 
Wersja świąteczna zawiera przyprawy świąteczne, takie jak cynamon, goździki, anyż, imbir i wanilię.

Składniki na 1 litr herbaty:
  • resztki 3 średnich jabłek
  • 8 goździków
  • 2 laski cynamonu
  • 5 nasion kardamonu
  • 5  sztuk gwiazdkowego anyżu
  • opcjonalnie imbir





Skórki jablek i gniazda nasienne wlozyc do garnka i zalac  woda. 
Moje proporcje  sa nastepujace - na  resztki 3 srednich jablek biore ok.1 litra wody. 
Jeśli nie mamy pod reka wystarczajaco duzo resztek jablek, dodajemy całe jablko pokrojone na kawałki. 
Calosc doprowadzic do wrzenia i gotowac nastepnie na malym ogniu przez pól godziny. 
W miedzyczasie, aby dodac herbacie specjalnego swiatecznego aromatu, praze przez chwile na patelni bez tluszczu wybrane przyprawy i dodaje je ok. 8 minut przed koncem gotowania do herbaty. 
Po zagotowaniu przecedzic herbate przez sito i przelac do dzbanka.

Letnia wersje przygotowuje podobnie, najczesciej dodaje  wanilie lub  imbir, albo po ostudzeniu odrobine soku z cytryny i listki swiezej miety. 


Danie Dnia na Smakerze 01.01.2019 TUTAJ

4 komentarze:

  1. Niestety, ja (chyba) nie mogę skorzystać z tego przepisu, bo moje jabłka to spady ze starych drzew (są takie wysokie, że nie sposób zrywać - tym bardziej, że mam lęk wysokości na starość :-DD). W związku z tym środki są przeważnie robaczywe, a skórki zabite i parchate :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzyniu, nie wiem jak bardzo "niejadalne" sa te skórki, ale czasami wyglad nie ma nic wspólnego z wartosciami odzywczymi. Skórki to najzdrowsza czesc jablka, oczywiscie gotowane traca czesc swoich wartosci tak jak kazdy owoc czy warzywo, ale zawsze jest lepiej je zuzyc niz wyrzucic.
      Tak sie zastanawialam jak pomóc tym spadajacym jablkom. Wiesz, ze ja naprawde nie jestem specjalistka w tej dziedzinie, ale mam ogomny talent do masterkowania, potrafie nawet zrobic jakis maly mebelek, nie wspomne juz, ze skladalam chyba wszystkim znajomym meble, lacznie z ogromnymi szafami :)
      Mysle, ze nie trudno by bylo niewielkim nakladem pracy i materialu zrobic pod drzewem cos w rodzaju trampoliny, czyli kilka kolków na których bylaby luzno umocowana jaks siatka, aby jablka spadajac nie skakaly jak na trampolinie, tylko mialy po prostu miekkie ladowanie. Tym sposobem nie tylko nie beda poobijane, ale i nie zaczna sie psuc tak szybko jak lezac na ziemi.

      Usuń
    2. Ja i tak ususzyłam sobie trochę resztek od tych marmoladek, ale przyznam się, że nie do świątecznej herbatki, tylko do kompotu wigilijnego :-) Pomysł z "łapaczem" jabłek jest bardzo dobry - na pewno, gdy podrosną moje małe jeszcze drzewka w moim własnym mini sadzie, to nie dopuszczę, aby tak się jabłka obijały, no i na pewno nie pozwolę im tak sromotnie i smutnie się starzeć, bez jakiejś ochrony, pobielania i przycinania. Ale na razie muszę korzystać z sadu Cioci i sąsiadek - one mają stare, kilkudziesięcioletnie jabłonie, o które nikt nie dba: są ogromne (i piękne!), wyrodzone, pokaleczone i niestety, nie moje własne. Wujek na pewno by się nie zgodził na łapacze, bo on tam ciągle jeździ traktorem (przeważnie bez sensu, dla rozrywki w sumie). I tak pomagam w grabaniu i zbieraniu spadów, żeby mu nie wpadło do łba, aby je wyciąć, bo brudzą. W tym roku jesienią nie było mojego męża, a ja mając lęk wysokości. nie byłam w stanie wleźć na drabinę i rwać, więc korzystałam ze spadów. W przyszłym roku zajmę się tym na poważnie, bo nie wiedziałam, że z takich psiar można zrobić coś tak dobrego!

      Usuń
    3. Wada mieszkania w duzym miescie jest fakt, ze wszystko kupuje. Na kompot kupuje gotowe suszone owoce, bo sa ekologiczne i smaczne, ale swieze sa jeszcze drozsze i na samo suszenie potrzeba tez czasu. Suszylam kiedys hiszpanskie pyszne pomidory w naszym ogrodzie na Majorce, pod hiszpanskim sloncem, a potem je zabieralam do domu, ale tylko dlatego, ze tego gatunku u nas nie mozna kupic, a to chyba najsmaczniejsze pomidory, jakie jadlam w zyciu . Nazywaja sie ramallet. Wyobrazam sobie, ze bedziesz dbala o Twoje wlasne drzewka, miejmy nadzieje, ze niedlugo drzewka podrosna.

      Usuń